niedziela, 22 sierpnia 2021

3. - Młodzieńcze, jak cię zwą?


- Gazety, poranne gazety! - wołał niski chłopiec w zielonej czapeczce. Niespodziewanie tuż u jego stóp pojawił się plakat. Spojrzał na niego z zaciekawieniem, a zarazem na twarzy chłopca pojawiło się roztargnienie. W mgnieniu oka podniósł kartkę, przyczepiając ją z powrotem przy budynku mieszczącego się tam Tobbaco House i przeczytał taką oto informację:

Zapraszamy na niesamowite muzyczne doznania! Już niedługo przy Regent Street odbędzie się koncert fenomenalnej, początkującej grupy The Archies. Bilety do kupienia przy najbliższej dostępnej kasie Piccadilly Circus. Życzymy udanej zabawy!

Obok rozgrywającego się przed chwilą wydarzenia zaciętą rozmowę prowadziło trzech młodych mężczyzn. Jednym z nich był John Idwish, który opowiadał o zbliżającym się koncercie zespołu The Archies. - Mówię wam, oni są genialni. A co dopiero piosenka "Sugar, Sugar" - zwykł powiadać o muzyce John.

- John, ludzie nie zainteresują się takim zespołem. Tym bardziej początkującym i zapewne, przeciętnym. A po za tym "fenomenalni" to mogą być The Beatles - oznajmił z przekąsem Jack, a dokładnie Jack Bloin. 

- Nie musisz być taki przesądny. Każdy ma szansę się wybić! - zawołał optymistycznie George Sanderson. Przyjaciele od razu popatrzyli na niego i zanieśli się gromkim śmiechem, bowiem mało jakiemukolwiek angielskiemu, debiutującemu zespołowi udało się zyskać zasłużoną sławę. Zdarzali się tylko nieliczni. Tymczasem w kierunku Tobbaco House zmierzała Brooklyn Middle. Na jej twarzy gościł uśmiech. 

- Słuchajcie, niepotrzebnie rozdrabniamy ten temat. Przyjdziemy i posłuchamy. Nie ma co... - powiedział John. - Chłopaki, Brooklyn idzie! - krzyknął Jack. 

- Cześć, Brooklyn! - wszyscy na raz przywitali dziewczynę.

- Cześć, co knujecie? Macie dziwne miny - powiedziała ze śmiechem Brooklyn.

- Eee... No, my. Ten tego... - Jack próbował się wytłumaczyć, choć niezbyt mu to wychodziło. - Jack, wykrztuś coś z siebie i przestań się jąkać - oznajmił John i szturchnął go w ramię. 

- Może zapomniała o swoich urodzinach...- wyszeptał George. - To raczej mało prawdopodobne, George - dorzucił Jack. George nabrał rumieńców. 

W Epsom niebo zostało pokryte chmurami. Ludzie ruszali się w tę i we w tę, jakby zmęczeni samym chodzeniem. Pewien chłopak śpieszył się do Sutton Art College. Poprawił teczkę z rysunkami pod pachą i uśmiechnął się do siebie. Po krótkim odcinku drogi zaczął nucić "White Summer" The Yardbirds. I tak krok za krokiem, zbliżał się do uczelni. Nagle poczuł, że o coś się potyka i upadł wprost na ziemię. Wraz z nim jego prace. Niektóre uniosły się na wietrze, lecąc hen daleko. Chłopak szybko wstał, próbując nie przyciągać już więcej uwagi przechodzących obok niego ludzi. Jeszcze jakiś czas przemierzał ulicami Epsom, gdy zza skrzyżowania wyłoniła się starsza pani z laską. Lekko podniosła głowę, w celu nawiązania kontaktu wzrokowego. Zdjęła z ramienia puchatą, różową torebkę i wyciągnęła z niej kawałek papieru. - Och, jak ci ludzie mnie denerwują. Nie chcą nic powiedzieć, nie chcą porozmawiać, nie mają ochoty zamienić nawet słówka. Możesz chociaż ty, miły chłopcze, mi pomożesz. Wiesz, którędy na pocztę? - spytała wspomniana staruszka. - Tak, oczywiście. To niedaleko uniwersytetu, potem trzeba minąć warsztat u Wagnera i skręcić w prawą stronę. Mogę panią podprowadzić, sam idę w tamtym kierunku - powiedział Jimmy. - Czemu nie, przyda się jakieś towarzystwo - oznajmiła pani Dolittle. Wyglądała na zadowoloną.

- Dobrze, jesteśmy na miejscu - Jimmy wskazał na wejście. - Ach, bez pośpiechu. Szukałam poczty na wszelki wypadek, gdybym nie zdążyła przed zamknięciem tej w Londynie. Dziękuję, że przynajmniej ty poświęciłeś swój czas. Młodzieńcze, jak cię zwą? - zapytała pani Dolittle, marszcząc brwi.

- Jimmy Page, proszę pani - odpowiedział. - Jimmy Page, powiadasz. Jimmy Page...

1 komentarz:

  1. Witajcie! Znów zostawiłam Was, tak przynajmniej przypuszczam, w niepewności oraz zniecierpliwieniu. Zatem, bez zbędnego gadania - oddaję w Wasze ręce kolejny rozdział tej historii.

    Miłego czytania :)

    Do zaczytania,

    Britstone

    OdpowiedzUsuń